Forum Delta state Strona Główna Delta state
Centrum międzywymiarowej Rozróby
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nowa Era

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Delta state Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaelsy
Miłośnik Guacamole



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najczerniejszej Odchłani Piekła

PostWysłany: Pią 15:21, 21 Paź 2005    Temat postu: Nowa Era

Sven i Maria Ragnar, siedzieli w rogu jakiejś ciemnej knajpy, Sven
popijał coś, co wyglądało jak kawa, ale chyba nie zupełnie nią była.
Maria siedzała spokojnie, patrząc na brata spode łba.
-O co ci chodzi? -zapytał posępnie Sven, nie spoglądając na siostre.
-Nie, o nic, tak tylko patrze -odpowiedziała.
-To nie patrz na mnie! -ziirytował się Ryfter.
_Oh, wybacz. Nie wiedziałam, że cię to denerwuje -odpowiedziała jego
siostra z wyrazem kpiny na ustach. Sven wyglądał na bardzo skupionego,
wyraz jego miny przypominał wyraz twarzy zamyślonego naukowca, Maria
nie śmiała pytać, o czy tak myśli, ale wiedziała, że to nie wróży nic
dobrego.

***

Kilkaset metrów pod ziemią, działo się coś, co mogło być początkiem
nowej Ery, lub końcem świata. Z piekła odchodziła dawna diablica,
Zeena. Pozostawiając po sobie tylko jedną pamiątkę, a dokładniej jedną
osobe, kolejną diablice, która będzie żyła przez następne 100000 lat.
Zeena wydała ostatni krzyk, który brzmiał: "Hail Kaelsy!"*1* i wtedy
stara władczyni piekieł uniosła się w góre, a potem spłoneła, a napis
jaki pojawił się z dymu brzmiał: "Lucifer, you mast to take care, my
douther"*2*. Diabły zawiwatowały, a młoda diablica wyłoniła się z basenu
lawy. Nikt nie spodziewał się kogoś takiego, jak ona. Młoda pani
piekieł miała jasne włosy, prawie białe, jej oczy jak laguna
niebieskie, a twarz wyraźnie wskazywała na to, że została wybrana.
Kaelsy, bo tak nazwała ją Zeena była zgrabna, chociaż jej ruchy, były
bardziej męskie niż damskie. Wszystkim diabłom dech zaparło i wtedy
pojawił się najstarszy syn Lucyfera.
-In the name of Satan, Lucifer...Welcome new greatness mistress,
Kaelsy. Lady of ecstasy & devil fire...*3* -powiedział Belzebub, a
diablica uśmiechnęła się nieznacznie.
-Welcome to our company; the path of darkness welcomes thee. Be not
afraid. Above you Satan heaves his bulk into the startled sky and makes
a canopy of great black wings...*4* -diabeł ciągnął dalej obserwując,
kręcącą sie wokół diablice. Tymczasem ona, zupełnie go nie słuchała, co
chwila machając obok niego swoim długim zajadle czerwonym ogonem z
czarnym jak smoła "pędzlem" na końcu.
-Small sorceress, most natural and true magician, your tiny hands have
power to pull Heaven down and from it build monuments to your own sweet
indulgence.*5* -Szatan nie zwracając uwagi, na to, że Kaelsy właśnie wysadziła ogniem jednego z diabłów sługusów, mówił dalej. Diabły zastanawiały się, czy Kael nie jest przypadkiem córką Lucyfera, jednak szybko odrzucali tę myśl, gdyż ich nowa przywódczyni, zdawała się być bardzo młoda, głupia i naiwna.
-Your power makes you master of the world of frightened, cowering and guilt-ridden peopel. So, Rifters will be satisfited. *6* -to mówiąc syn Wielkiego Lucyfera, uśmiechał się dziwnie, wręcz przerażająco, ale diablica i tak nie zwróciła na to uwagi, był zbyt zajęta zaglądaniem w każdą szczeline komnaty.
- And so, in the name of Satan, we set your feet upon the left-hand path...Kaelsy we baptize you with earth and air, with brine and burning flame.*7* -diablica parsknęła z nudów, bo przecież ile można tego słuchać, ale diabeł nie zwracał uwagi na coraz śmielsze poczynania diablicy. Posypał ją ziemią piekielną, oblał słoną wodą, z diabelskiej fontanny, poczuła na sobie powiew chłodnego powietrza, aż w końcu, spłonęła, a po chwili odrodziła się w ogniu.
- And so your life to love, to passion, to indulgence, and to Satan, and the way of darkness.*8* -Belzebub objął Kael ramieniem, a diablica trzasnęła ogonem o ziemie i wtedy piekło podzieliło się na 7 poziomów.
-Hail Kaelsy! Hail Satan!*9* -ryknęły diabły. A Lucyfer w swojej komnacie był bardzo zadowolony z nowej władczyni.

***

Sven zerwał się z krzesła
-No to się zaczęło -uśmiechnął się złowieszczo.
-Co się zaczęło? -Maria podeszła do brata.
-Piekło ma nową władczynie -mruknął Sven.
-Nareszcie, nie mogłam już znieść Zeeny! -rozpromieniła się ryfterka.
-Czas, na zmiany -odrzekł jej brat, nie słuchając jej wcale.
-Zmiany? -zapytała, ale nie usłyszała odpowiedzi, bo Sven odszedł.

***

Claire i Martin zerwali się z łóżka w tym samym momęcie. Wybiegli z pokoju, a na kanapie siedziała już Luna i rozespany Phil, zajadający się żelkami.
-Też to widzieliście? -zapytała spokojnie Luna
-To koszmar! Diabły przecież nie istnieją, prawda?? -Phil wariował
-Mnie się zdaje, że w najbliższym czasie, możesz zmienić zdanie Phil -odpowiedział Martin, który wcześniej, nie potrafił nic powiedzieć, po tym co mu się śniło.
-Ale Martin. Diabły chyba nie mogą wychodzić z Piekła. -odrzekła Claire
-Lepiej zadzwońmy do Blacky. -Martin unikał odpowiedzi na pytanie Claire, sam miał taką nadzieje, ale niczego nie można być pewnym.


Tłumaczenie!

*1* -Witamy Kaelsy.
*2*- Lucyferze, zaopiekuj się moją córką.
*3* -W imieniu szatana, Lucyfer...Witamy nową wielką panią, Kaelsy. Panią uniesienia i ognia piekielnego...
*4* -Witamy cię w naszej paczce. Ścieżka ciemności wita. Nie bój się. Obok Ciebie jest Szatan swoją wielkość ma w strachu niebios i tworzy firnament, wspaniałych czarnych skrzydeł.
*5* -Mała czarnoksiężniczka, najbardziej naturalna i prawdziwa czarownica. Twoje drobne ręce mają siłę by pchnąć Niebo w dół. Z tego, zbudujemy monomentalność (wielkość) dla Twojej słodkiej pobłażliwości.
*6* Twoja siła, wyrabia w nas mistrza przestraszonego świata. Ludzie będą kulić się ze strachu, za swoje winy. Więc ryfterzy będą zadowoleni.
*7* -Tak więc, w imie szatana, umieszczamy cię na lewej ścieżce...Chrzcimy cię, Kaelsy, ziemią, powietrzem, słoną wodą i ogniem piekielnym.
*8* Więc życiesz dla miłości, dla pasji, dla słabości, dla Szatana i drodze ku ciemności
*9* Witamy Kaelsy! Witamy Szatana!


Ranek w domu Ragnarów, Sven znów popija kawę /chyba się już uzależnił/. Maria bierze prysznic. Za oknem szaleje burza, pioruny uderzają w drzewa, jak diabelski ogon, o ziemie. Sven poczuł lekką wibracje ziemi i wyszedł do ogrodu /a raczej buszu/ ziemia rozchyliła się lekko i wyskoczyła z niej lekko, jak z puchu diablica, obeszła Ryftera w koło i uśmiechnęła się nieznacznie
–Witaj, spodziewałam się, że to raczej ten twój świrnięty brat mnie przywita.-Powiedziała, a on uśmiechnął się zadziornie.
–Świr nie miał czasu, zajmuje się dziećmi. –Odpowiedział, podając jej rękę.
–Dziećmi? –Diablica wybuchnęła dzikim, nieopanowanym śmiechem.
–No tak, swoimi dziećmi. Ma je z niejaką Niką, siostrą Blacky, pamiętasz? –Zaprowadził Kael do domu i zrobił jej kawy
–A tak. Wiesz, że tego nie lubię...A może masz coś mocniejszego? –Spytała z błyskiem w oczach
–Stara dobra, Kael...Diabły uwierzyły w to, że dopiero się narodziłaś? –Ryfter parsknął śmiechem, zaglądając do barku.
-Byle nie stara! Tak, uwierzyli. W końcu są głupi jak buty. –Zarzuciła na siebie, swój dawny strój, leżał jak ulał, czarne skórzane spodnie i długi ryfterski płaszcz. Sven postawił przed nią flaszke z Whisky.
-Tylko to znalazłem, dawno cię u nas nie było. –Usiadł na kanapie z filiżanką kawy w ręku.
-Załatwiałam swoje sprawy. Gdzie Maria? –Nalał sobie szklaneczkę Ognistej Whisky.
-Maria! Wyłaź z tej wanny! –Wydarł się Sven, a Maria zleciała na dół do salonu, a Kael rzuciła się jej na szyję.
-Witaj! –Rzuciła diablica
-Tęskniłam za tobą! Zaraz zadzwonię do Marianny i umówimy się na plotki! –Wrzasnęła i rzuciła się telefonu.
-Baby...-Parsknął Sven i zajął się obliczaniem, ile wyniosą go straty, po przyjęciu urządzonym, przez jego siostrę i Kael. Maria puściła nieznaczne spojrzenie na Kael, Sven wiedział, co to oznacza. Kael usiadła obok niego i uśmiechnęła się figlarnie.
-O, co znów ci chodzi?? –Spytał spokojnie
-Sven, nie poszedłbyś do Luny??? –Odpowiedziała pytaniem na pytanie, jak to zwykle robi Maria.
-Może i bym poszedł, a cze... –Nie skończył, bo diablica wypchnęła go za drzwi.
-Miłej zabawy! –Krzyknęła na pożegnanie i trzasnęła drzwiami.

***

W tym momęcie Phil, Martin i Claire zaczęli się dziko śmiać. Luna jako jedyna siedziała zdenerwowana.
-Czy was pogięło?! Czy narodziny diablicy, są takie śmieszne?! –Luna nie wytrzymała.
-Ale Luna posłuchaj... –Phil śmiał się jak wariat /to u niego normalne/
-Nikogo nie pogięło. Po prostu my tą diablice znamy bardzo dobrze. –Claire nie mogła powstrzymać śmiechu.
-Tak, to siostra Claire. A narodziła się ponad 17 lat temu! To, co widzieliśmy we śnie, było odgrywane. –Martin podniósł się, bo ze śmiechu zleciał z kanapy.
-To nie było zabawne, mogliście mi powiedzieć! –Krzyknęła i z trzaskiem zamknęła drzwi od swojego pokoju. Phil nadal śmiał się jak kretyn, Claire i Martin trochę spoważnieli i Phil znów oberwał w łeb od Martina, tym razem gazetą. Usłyszeli dzwonek. Claire wstała i otworzyła drzwi.
-Pozdrowienia od Kaelsy. Ja do Luny. –W drzwiach stał Sven.
-Kaelsy już jest? To ja lecę! –Claire założyła kurtkę, pociągnęła za sobą Martina, a ten Phil’a.
-Luna! Sven do ciebie! –Zdążył jeszcze krzyknąć Phil, zanim zlądował ze schodów, bo nie miał zawiązanych butów.
-Nie zwracaj na niego uwagi, on tak zawsze. –Powiedziała Luna zamykając za Svenem drzwi.
(nie będę opisywać co się działo za zamkniętymi drzwiami więc od razu przeniesiemy się do Claire, Phil’a i Martina)
Phil, powoli podniósł się z ostatniego schodka. Claire, ledwo powstrzymywała śmiech.
-To nie jest zabawne! Wszystko mnie boli! –Wrzasnął Phil
-Trzeba było nie pajacować, tylko normalnie schodzić ze schodów. –Odpowiedziała Claire wyraźnie zadowolona z wypadku Phil’a
-Claire, przecież on normalnie schodził ze schodów. Tak jak zwykle. –Martin poklepał Phil’a po plecach.
-Czas odwiedzić moją siostrę, wpadniemy po drodze po Blacky i Mariannę. Nika pewnie nie ma czasu, bo zajmuje się, tymi bachorami Świra, albo po nią też wpadniemy, w końcu Świr też może od czasu do czasu zająć się dziećmi, a nie tylko pić piwo i wlepić lampie w telewizor. –Powiedziała poważnym i rozkazującym tonem, Claire.
-Idźcie beze mnie, ja nie mam zamiaru spotkać się znowu z tą zwariowaną k*etynką! –Phil usiadł na schodach i nie miał zamiaru się ruszyć.
-Nie nazywaj tak mojej siostry! –Claire przywaliła Phil’owi patelnią przez łeb.
-Ej! Claire? Skąd masz to patelnie? –Zdziwił się nieco Martin
-Kaelsy pożyczyła mi jedną parę ze swoich spodni. A u niej w kieszeniach można znaleźć wszystko. –Odpowiedziała rozpromieniona Claire, zapięła Phil’a na smycz, którą wyciągnęła z kieszeni i ciągnąc Phil’a jak psa, ruszyła w stronę Centrum Handlowego.
-Coś mi się zdaje, Phil, że jednak pójdziesz odwiedzić Kaelsy. –Martin uśmiechnął się drwiąco.
-Oczywiście, że pójdzie, nawet kupi jej ładny prezent. –Claire nie dawała za wygraną.
-Wiem! Kupie jej torbę z Paris Hilton! –Krzyknął uradowany Phil, jednak po chwili mina mu zrzedła, bo dostał po łbie kijem od baseball’a, tym razem od Martin’a, którego wkurzały już wygłupy Phil’a-zboczeńca, na dodatek pedała, który kocha się w durnej wytapetowanej lasce, która nie ma za grosz rozumu. Po drodze wpadli do domu Black Star, gdzie była również Marianna.


Dom BS. Wielki czarny z obronnymi murami, których pilnują opancerzone czarne pantery i czołgi z Amazonkami w środku. Claire i Martin weszli przez furtkę, tylko Phil był tak genialny, żeby wejść przez ogrodzenie pod napięciem. Phil spadł na podwórko BS porażony.
-Cccco sssię sstałoo? –Zapytał trzepiąc się na prawo i lewo.
-Wlazłeś kretynie na ogrodzenie elektryczne! –Martin popukał się w czoło.
-Allle tuu nie bbyło ostrzeżennnia- Phil dostał drgawek
-Nie mam zamiaru cię dłużej słuchać! Bo nie umiesz czytać! –Wrzasnął zdenerwowany Martin, a tym czasem obok pojawiła się BS.
-O curwa, ale kyrk –powiedziała patrząc na Phil’a.
-Blacky, ty piłaś? –Spytała Claire, chichoczącej BS.
-Bez wypicia nie ma życia! –Odpowiedziała spokojnie Blacky.
-Siała baba mak! Bo lubiła kompot –zaśpiewał Phil i znów dostał kijem od Martin’a.
-Co was do mnie sprowadza? –Blacky, uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Kaelsy wróciła. Chcemy jej sprawić niespodziankę i idziemy do Marii, bo ona tam jest. Myśleliśmy, że jest u ciebie Marianna, pewnie też chciałaby zobaczyć się z siostrą. –Claire mówiła spokojnie i nie zwracała uwagi, na Phil’a, który liczył guzy na swojej głowie.
-Ależ oczywiście, że Mary tu jest! –Wykrzyknęła BS, a obok niej pojawiła się Mary. Która jak wiadomo, potrafiła, gdy chciała stać się niewidzialną. Phil chciał już odejść, więc wstał.
-A ty, dokąd? –Spytała sykliwie Marianna, przytrzymując, Phil’a, za koszulę.
-Dostałem cynk, że jest świeży tynk –odpowiedział poważnie Phil.
-Phil! Kretynie ty już dawno nie pracujesz w tej ruinie! –Wrzasnęła poirytowana Claire, kopiąc Phil’a w tyłek.
-Nie! Nie! Nie chce umierać! Nie stać mnie na trumnę! –Wrzeszczał uciekając, przed Martinem i Claire. Wybiegli w kierunku centrum, a za nimi Mary i Blacky.

***

W centrum stanęli przed sklepem, w którym sprzedawali diabelską artylerię. Dziwne, że w ziemskim Centrum Handlowym znajduje się coś takiego, jednak wszystkim to się spodobało, jedynie Phil nie był zadowolony.
-Chodźmy stąd, Kael będzie mnie maltretować tym, co jej tutaj kupimy! –Phil najwidoczniej miał strach, przed strachem.
-Tutaj możemy jej kupić to, czego ona od nas będzie oczekiwać! Wchodzimy! –Powiedziała Blacky, wpychając resztę do środka. Sklep wyglądał bynajmniej dziwne, wszędzie wisiały portrety martwych diabłów i wielkich wybuchów. Na wystawie były poustawiane różnego rodzaju bronie, ale nic nie zachwyciło ani Black Star, ani też Marianny. Phil jednak bał się tam wszystkiego. Uwagę Martina przykuła nie za dużo broń o nazwie Micro UZI, coś mu migało w pamięci, związanego właśnie z tą bronią, ale nie miał zielonego pojęcia, co.
-Przepraszam, co może mi pan powiedzieć o tej broni? –Spytał sprzedawcy.
-To Micro UZI, uwielbiają ją nie liczni, kiedyś mieliśmy tu zamówienia, na ten pistolet, ale niestety, nikt już ich nie zamawia. Ta broń ma kaliber 9x19mm, warzy 1,5 kg, jej wysokość (kolba zamknięta/otwarta) to 250/460, klasyfikacja ogniowa, pocisków/minutę 1250, pojemność magazynku wynosi 20 naboi, wydajność 50 metrów. –Odpowiedział specjalista od broni. Martinowi zabłyszczały oczy.
-Biorę! Kaelsy zawsze chciała mieć UZI –rzucił i przyszykował pieniądze. Sprzedawca zapakował upominek dla Kael w torbę i podał ją Martinowi.
-Niech pan weźmie, jeśli to dla diablicy. –Powiedział i podszedł do BS, która przyglądała się rakiecie, która odrobinę przypominała rakietę ziemia-ziemia.
-To rakieta piekło-ziemia, jest o wiele bardziej wydajniejsza niż ziemia-ziemia, jak sama nazwa wskazuje, została wykonana w Piekle i jest ostatnim dziełem Zeeny. Jest bardzo mała, ale wydajność ma ogromną. Bierze pani? –Spojrzał na BS pytająco i zapakował rakietę w pudełko.
-Oczywiście! –Blacky prawie wyrwała pudło ekspedientowi. Jeszcze tylko Marianna, Claire i Phil nie wybrali prezentu, ale Marianna miała już coś na oku. Zainteresował ją AI AE.
-Ja biorę tego! –Mary nie chciała wiedzieć nic o tym karabinie, ale zwyczajnie chciała go wziąć dla swojej siostry, żeby dziewczyna miała radoche. Facet nie pytał o nic, po prostu zapakował i podał paczkę Mariannie. Claire nie znalazła tu nic ciekawego, wyszli ze sklepu, a Claire naprzeciwko niego ujrzała sklep z samochodami.
-Kael nie ma samochodu! Jej ostatni Jeep rozwalił się na Safari! –Krzyknęła Claire biegnąc w strone sklepu.
-Tak! Ale prawa jazdy też nie ma! –Martin pobiegł za nią. Zatrzymali się przed sklepem i zaczekali na resztę. Weszli do sklepu i Claire zaczęła biegać od auta do auta.
-Być, albo brać. O to jest pytanie. –Phil nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić i stanął tyłem do samochodów w sklepie, patrzył przez okno i ujrzał jakiś sklep. Phil wybiegł z komisu samochodowego i popędził do tego sklepu. Inny nawet nie zwrócili na to uwagi. Pomagali Claire znaleźć odpowiedni wóz dla jej siostry.
-Kupmy jej dwa, będą miały parę! –Powiedziała Mary.
-No dobra, to bierzemy tego Cadillac’a XLR-czarnego i...-Zamyśliła się Claire.
-I tego srebrnego Jaguara XK –dokończyła za nią BS i po chwili wyjechali ze sklepu 2-ma nowymi samochodami. Stanęli przed sklepem ze zwierzętami do którego wparował Phil. Nie musieli długo czekać, bo po kilku minutach, Phil wyszedł ze zoologika z małym York Shire Terrierem na smyczy. Wsiadł do samochodu a wtedy...


Phil wsiadł z terrierkiem do samochodu, który prowadziła BS, a z tyłu siedziała Marianna. Mary wściekła się, gdy zobaczyła takiego małego psa.
-K*etynie! Coś ty jej kupił?! To jakaś mysz z długimi włosami! –Wrzasnęła na Phil’a wściekle.
-Ale ta owłosiona mysz, jest tak mała, że nie zrobi mi krzywdy, tak jak inne prezenty, dla diablicy. –Powiedział rozradowany k*etyn. Jednak pies, był innego zdania, wyszczerzył zęby i wgryzł się Phil’owi w ‘klejnoty’.
-Ała! Urwie mi je! Urwie! –Darł się Phil, skacząc po samochodzie. Mary pękała ze śmiechu, Blacky popłakała się ze śmiechu i przez łzy nie widziała, dokąd jadą. Psiak uczepił się Phil’a i nie chciał odpuścić.
-Trzeba było go nie ignorować. –Rzekła roześmiana Mary.
-Weźcie go ode mnie! Urwie mi ja*a! –Wrzeszczał przestraszony nieszczęśnik.
-Takich trzech, jak nas dwóch, to jakby nikogo nie było. –Wypaliła Blacky, nie zwracając uwagi na Phil’a.


W drugim samochodzie, jechali Claire i Martin.
-Co tam się dzieje? –Zapytał Martin, oglądając się do tyłu, za nimi Blacky, jechała jak pijana, a jakiś frajer, wychodził przez okno w dachu.
-No nie wiem, w końcu Blacky mówiła, że piła. –Odpowiedziała Claire, zatrzymując samochód na podjeździe do garażu w domu Ragnarów. Maria i Kael wyszły z domu, na spotkanie przyjaciołom. Claire i Martin wysiedli z samochodu, a później dołączyli do nich Mary i Blacky.
-Miło was widzieć. –Powiedziała na powitanie Maria.
-Tak, gość w dom Diabeł wie, po co? –Roześmiała się Kael rzucając się na szyje siostrom.
-Co za s*urczybyk z tego kundla! –Wrzasnął Phil wychodząc z samochodu z zakrwawionymi spodniami.
-Phil! Ty masz okres! –Wyśmiał Phil’a Martin. Kael, spojrzała na poturbowanego i wyszczerzyła zęby.
-Kupiłeś mi pieska?! –Odgadła od razu. A mały pies podbiegł do niej, jakby od zawsze się znali. Diablica zaczęła bawić się z terrierem.
-Macie bandaże, Maria? Może uda mi się coś uratować. Nawet nie wiesz, ile ten kundel kosztował! –Phil był odrobinę speszony, więc Maria pokazała mu, gdzie trzymają bandaże, a Phil odszedł.
-Czas to pieniądz, a pieniądz jest czasem, a czasem go nie ma...-Rzuciła Kael, wprowadzając gości do ‘buszu’.
-Nie ma z wami Luny? –Spytała Maria.
-Nie, jest z Sven’em u nas w mieszkaniu. –Rzucił Martin.
-Współczuje. A myślałam, że ją dzisiaj poznam, no cóż. –Powiedziała diablica stawiając na stole butelkę voodki.
-Już chcesz pić? –Claire, nie była zadowolona, ze swojej siostry, powoli zaczynała stawać się uzalażeniona od alkoholu.
-Nie odkładaj do jutra tego, co możesz wypić dziś! –Kaelsy usiadła obok Blacky i Mary. W końcu są najlepszym towarzystwem do picia.
-Wznoszę toast! Za moją diabelną siostrę! –Wykrzyczała Mary i wypiły po szklance voodki. Później po jeszcze jednej i jeszcze po jednej, aż w końcu wypiły 2 skrzynki voodki.
-Maria, macie cos jeszcze w barku? –Spytała Blacky. Ale Maria tylko smutno i przecząco pokiwała głową. Tymczasem, diablica zaczęła czegoś szukać w spodniach, a gdy to znalazła, oczy Mary zaszkliły się płomieniem żądzy. Kael wyjęła ze swoich spodni...
-Zawsze chciałaś mieć takiego...-Powiedziała, spuszczając ze smyczy teriera szkockiego, koloru czarnego. Mary wzięła psa na kolana i zaczęła się z nim bawić. Terier Kaelsy, znów maltretował biednego Phil’a, ciągając go za nogawki po całym ogrodzie. W tym czasie Kael zaczęła swoją opowieść o spodniach:
-Spodnie te dostałam mając lat 15, od mojego bardzo dobrego przyjaciela, którego niedawno zabiłam. Zrobione są z materiału diabelskiego, nie wiem dokładnie z czego, ale fajnie się nosi, w kieszeniach jest wszystko, bo gdy wsadzę do niej rękę i pomyśle o tej rzeczy, to ona sama się tam tworzy, to chyba normalne, w końcu to diabelskie spodnie. Zostały opatentowane, prze mojego innego przyjaciela, a musze dodać, że on też nie żyje, więc wszystko toczy się tego, że to są spodnie zabójcze i produkowane tylko dla mnie. Chociaż nie, one już przestały być produkowane, bo producenci byli moimi przyjaciółmi. Od taka sobie historia spodni, zdaje się, że chyba są z ganji, bo jak ostatnio paliłam swoje spodnie, to później miałam wyśmienity humor. –Diablica skończyła opowiadać, a Claire była przerażona.
-Nie mów nic więcej, serce wali mi jak młotem! –Pisnęła Claire, przytrzymując się ramienia siostry, by nie spaść z krzesła.
-Serce nie sadysta, kiedyś przestanie bić! Odpowiedziała spokojnie diablica.
Wszyscy usiedli na trawie, jako że skończyła się voodka, nie wiedzieli, co robić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaelsy
Miłośnik Guacamole



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najczerniejszej Odchłani Piekła

PostWysłany: Pią 17:02, 21 Paź 2005    Temat postu:

Minęła godzina. Minęła kolejna. Jeszcze jedna, a cała nasza paczka, gorączkowo myślała, pomijając Phil’a, który właśnie dłubał w nosie. Nagle diablica poderwała się z ziemi, klepnęła Phil’a w plecy, aż ten wsadził sobie palca głęboko w nos i zaczął krwawić.
-Mam! Lecę do Sven’a! –krzyknęła i już jej nie było.
-O co jej chodziło? –spytała Claire, zdziwiona zachowaniem siostry.
-Żeby nie wiem co, to ja i tak nie wiem nic. –powiedział Phil próbując wydobyć swój palec z nosa. Martin patrzył na niego jak na kretyna, nie wiedząc czy śmiać się, czy płakać, z jego głupoty. Claire martwiła się o Lunę, jeśli zobaczy, że diablica przyszła do ich domu, to chyba padnie na zawał. „Dobrze, że nie ma Świra” myślała. Tymczasem na podwórku zjawiło się 2 facetów w czarnych marynarkach. Maria podniosła się i podeszła do nich.
-Witam. Jestem CKM/ciężko kapująca mózgownica/, tak nazwała mnie moja mama, jest taka kochana. –powiedział wyższy.
-A ja jestem MCK/młody ciemny k*etyn/, nazwała mnie tak babcia, ale nie wiem dlaczego. Pewnie dlatego, że dziadek to stary piernik. –powiedział ten drugi
-A co ma piernik do wiatraka? –spytała trochę zdziwiona i zdezorientowana Maria.
-Gadka szmatka. –odpowiedział CKM
-Szukamy tu pewnej diablicy, zwanej Kaelsy. –oświadczył MKC
-Tu jej nie ma. A nawet gdyby była, to bym wam o tym nie powiedziała! –odburknęła Maria.
-W takim razie, musimy przekopać dom! –krzyknął wyższy.
-Chyba przeszukać? –podsunął niższy.
-A co to za różnica? Do dzieła! –odpowiedział zirytowany CKM
-Niczego nie będziecie przeszukiwać! –krzyknęła Maria i wycelowała w jednego z nich bazooką. Przestraszeni zaczęli uciekać, a Maria jeszcze poszczuła ich swoimi specjalnie wytresowanymi lisami.
-Co by na to powiedziała moja mama? –spytał Phil smutny, gdy Claire wsadziła mu do nosa wacik.
-Nie martw się! Rodzice są jak nietoperze, niedowidzą, niedosłyszą, a i tak wszystkiego się czepiają! –wykrzyknęła BS.
-Fucktycznie. –odpowiedziała Mary, przeciągając ze swoim nowym podopiecznym linę.
-Phil! Mam pomysł, to coś dla ciebie! –wykrzyknął nagle Martin, jakby go oświeciło.
-Martin, nie przeszkadzaj mi, ja tu myślę, jak mam si*ać w kolorach tęczy. –odpowiedział Phil, z takim uśmiechem, jakby właśnie myślał nad czymś bardzo inteligentnym.
-I co? Wymyśliłeś już coś? –Martin obawiał się najgorszego.
-Tak! Będę si*ał pod słońce! –wykrzyknął uradowany Phil.
-Phil, jak ty masz zamiar s*kać, jak pies Kaelsy odgryzł ci narzędzie do tego. –zapytała zdziwiona Marianna. A Phil spojrzał na psa, później na Mariannę, na swoje krocze i znowu na psa.
-Tego jeszcze nie wymyśliłem. Przecież żadna wada, innej wadzie, nie zawadzi. –powiedział Phil, powoli wstając, bo piesek Kael, jakoś dziwnie się do niego uśmiechał.
-A ja mam inne zdanie na ten temat. Nie dość, że świat jest wadliwy, to jeszcze narodziłeś się ty. –rzuciła kpiąco Maria.
-Jak to się mówi, raz na wozie, raz nawozem. –powiedział Phil, jakby w ogóle nie skapował tego, co przed chwilą powiedziała o nim Maria.
-Niestety Phil, tobie udało się być tylko tym drugim. –znowu zakpiła Maria. Claire nadal martwiła się o Lunę. Martin miał złe przeczucia.


Dom czwórki. Kanapa w salonie. Sven śpi jak zabity. Luna ogląda coś w telewizji, gdy nagle do mieszkania wpada diablica.
-Sven! Wstawaj! Potrzebuje cię! –wrzeszczała Kael.
-Przestań się drzeć! Ja tu „Na wspólnej” oglądam! –wrzasnęła Luna, olewając diablice, która właśnie rzucała w Sven’a czym popadnie. Ryfter obudził się i spojrzał na Kael.
-Umarłem. Jestem w Piekle. –powiedział, patrząc na uśmiechniętą diablice stojącą przy nim.
-Chciałbyś. Wstawaj! Nie mamy kasy na voodke! –wrzasnęła Kaelsy.
-Po co ty w ogóle pijesz? –zapytał zmartwiony stanem Kael, Sven.
-Chcesz wiedzieć po co?! No chcesz?! –pytała
-Wiesz! Tak, chce! –krzyknął ryfter.
-Więc ci powiem! Pije by paść! Padam by wstać! Wstaje by żyć! I dalej pić! –wyrecytowała demonica, uśmiechając się złowieszczo.
-Zamknij się do cho*ery! Oglądam! Nie widzisz?! –wkurzyła się Luna i wywaliła, Sven’a razem z Kael, za drzwi. Sven spojrzał na Kael spode łba, a diablica podniosła się z ziemi, otrzepała i ruszyła na dół. Ryfter jeszcze przez jakieś 30 min. Dobijał się do drzwi, od mieszkania Luny i reszty, ale nie udało mu się nic zdziałać, więc zszedł na dół.



Kael czekała na przyjaciela, pod jednym z drzew, Sven podszedł do niej, ale nie odezwał się ani słowem. Kael była pewna, że ryfter jest na nią bardzo zły. Ruszyła bez słowa w kierunku domu Ragnarów. Sven nie lubił robić jej przykrości, ale trudno było mu wybrać, między dziewczyną, a najlepszą przyjaciółką, ruszył posępnie za diablicą, nie spuszczając z niej wzroku. Próbował wydobyć od siebie, dlaczego tak właściwie jest na nią zły, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Wszystkie jego myśli zdążały w tym samym kierunku, krążyły wokół tego, że diabliczka, chciałaby tak wyszło, chciała skłócić jego i Lunę, ryfter jednak szybko zmienił zdanie, nie wierzył w to, że ona mogłaby zrobić mu takie świństwo, z drugiej jednak strony, jest szatanem z krwi i kości. W naturze władców piekieł leży uprzykrzanie życia innym, ale nie, nie Kael, ona by mu tego nie zrobiła, każdy, ale nie ona. Blondyna przeszła obok sklepu monopolowego, co bardzo zaniepokoiło Sven’a, bo ona nie ważne co by się stało, zawsze musiała się zatrzymać przy takim sklepie. Złapał ją za ramię i wciągnął do sklepu.
-Więc, co ci kupić? –spytał, lekko zaciskając rękę na jej ramieniu.
-Nic, kup voodke dla reszty i Whisky dla Mary –odpowiedziała smutno
-Wiesz, napiłbym się twojego słynnego Diabelskiego Wywaru. Co ci do niego potrzebne? –Sven nie odpuszczał.
-Whisky, Sake, Ajerkoniak i Voodka –westchnęła. Sven przegrał, szatanica straciła humor na cały weekend, a miało być tak pięknie. Po zakupieniu towaru, para znajomych opuściła sklep. Kaelsy nie zwracając uwagi na to co się wokół niej dzieje, ruszyła wprost pod koła ogromnego samochodu dostawczego, całe szczęście Sven był z nią. Ryfter w ostatniej chwili złapał przyjaciółkę za rękę i ściągnął z ulicy ratując ją przed obrażeniami wielkiego rozmiaru. *tutaj podziękowania dla Sven’a, za to, że jest i zawsze potrafi mnie odciągnąć od czarnych myśli i jest dla mnie wsparciem w ciężkich sytuacjach*
-Kael! Co ty wyrabiasz?! Chcesz bym dostał zawału?! –ryfter spojrzał na blond przyjaciółkę siedzącą na chodniku, nie widział łez, ale wiedział, że jest jej ciężko i czuje się winna temu, że Luna wyrzuciła ich z mieszkania.
-Przepraszam. Nie zauważyłam. –odpowiedziała, pociągając nosem.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem krzyczeć –Sven pomógł jej wstać, a ta wtuliła się w jego tors i zaczęła szlochać.
-Ej! Nie płacz, mała. Zasmarkasz mi całą koszulę i w czym ja będę wtedy chodził? –pogłaskał ją po głowie i poczuł, że przestaje łkać.
-Na golasa będziesz chodził! Nie martw się, wyciągnę coś ze spodni, albo zabiorę cię na zakupy! –lekko się uśmiechnęła i razem ruszyli do jego domu. Łeb w łeb, ramie w ramie, wiedząc, że wszystkie drogi prowadzą przed siebie.


W tym samym czasie w domu Świra i Niki. Słychać krzyki, trzask szkła i płacz dzieci.
-Nika! Przynieś mi piwo! –wrzasnął Sven do żony.
-Może byś się dziećmi zajął?! Przecież one są tak moje, jak i twoje! –odpowiedziała krzykiem Nika.
-Moje?! Ja je rodziłem?! –odwrzasnął Świr, wlekąc się do kuchni.
-Ale pomagałeś je robić! –powiedziała siostra Blacky, zaglądając do kuchni.
-Byłaś przy tym? –zapytał
-Tak! I wiem, że to są też twoje bachory! Wychodzę! –wrzasnęła wychodząc trzasnęła drzwiami.
-Wielkie mi mecyje. Wszystkie dzieci, są nasz. Czy to ważne, które czyje? –powiedział sam do siebie Świr i siadł na dywanie obok dzieci.

Nika spotkała Sven’a i Kael idących do chaty Ragnarów. Postanowiła iść z nimi. Gdy dotarli, Phil siedział na drzewie, a w ręku miał tabliczkę z napisem, „Zabierzcie psy! Bo będę musiał zjeść swój mózg!”.
-Biedaczysko, padnie z głodu. –skwitowała Kaelsy.
-No nareszcie jesteście! –Claire podbiegła do nich, a zaraz później Blacky też do nich dołączyła.
-Blacky, ja już nie wytrzymuje ze Świrem! –krzyknęła Nika na widok siostry.
-Nika, nie przejmuj się. Małżeństwo jest najczęstszą przyczyną rozwodów. Dlatego ja nigdy nie wezmę ślubu. –powiedziała diablica i poklepała Nike po plecach.
-Ty nie weźmiesz ślubu, bo nikt cię nie zechce! –wrzasnął Phil z drzewa.
-Zamknij się Phil! Ty szajbusie! Siedź na tym drzewie, bo zostaniesz przekąską dla York’a! –zdenerwował się Sven. Kael wzięła Whisky od Sven’a i poszła znaleźć Mary.


Mary siedziała nad basenem, tęskniąc do szumu fal i głosu delfinów. Diablica doskonale wiedziała, że nie tylko to ją gnębi. Postawiła flaszke Whisky na stoliku obok siostry.
-Chcemy wam wyśpiewać tych kilka historii,
Byście uwierzyli w moc naszej teorii.

Kręć się, kręć, wrzeciono. Wiej, wietrzyku, wiej.
Pływać każdy może, trzeba tylko chcieć.

Stary bosman zawsze nas uczył żeglować,
Sam nie umiał jednak dwóch sznurków skrzyżować.

Dla żeglarza diabeł to pierwsza przestroga,
A dla diabła baba jest niczym ostroga.

Na skrzynce mieczowej gość usiadł okrakiem,
Od tej pory był sopranowym śpiewakiem.

Podobnych historii nie sposób wyliczyć,
Pora więc piosenkę tę szybko zakończyć.

Refrenu tego słowa to tylko teoria,
W praktyce inaczej to jednak wygląda...

...Kręć się, kręć, wrzeciono. Wiej, wietrzyku, wiej.
Pływać każdy może, trzeba tylko... Mieć! –zaśpiewała Kael, a Mary rzuciła się jej na szyję.
-Kael, jesteś wspaniałą siostrą dziękuje ci! –powiedziała, a jej oczy się zaszkliły. Mary przypomniała sobie, jak pachnie i wygląda morze, jej siostra doskonale wiedziała, czego potrzebuje. Wiedziała, że długo się uczyła tej szanty, bo diabłom nigdy nie wychodziło śpiewanie. Zrobiła to dla niej i za to była jej wdzięczna. Dziewczyny wypiły Whisky i razem zaśpiewały:
„Powiedział kiedyś nam stary Jim po wachcie czyszcząc fajkę,
Że młodym również był jak my, gdy w morze musiał wyjść.
W kambuzie mną pomiatał kuk, aż kiedyś przebrał miarkę,
Ze złości go rąbnąłem w łeb, aż z bólu zaczął wyć.

Hej, chłopcy wraz, ciągnijcie za ten fał -
Tak stary bosman Jim się drze, gdy z rufy ostro dmie,
Gdy jednak przyjdzie noc, pod pokład każdy gna,
By słuchać, jak ten bosman Jim przygody chwali swe.

Ze statku mi trza było wiać, bo z kuka bestia mściwa,
W Bristolu ktoś napomknął mi, że na cytryniarzu luz.
I znów Australia, Peru, York - dziewczyny jak malina
I forsy pełna kiesa też, do knajpy więc - i szlus!

Raz, gdy mi się już sypnął wąs, tom pływał na liniowcu,
Diabelnie piękne kształty miał, do dziś w śnie widzę je.
Gdy szliśmy koło Hornu skał, sztorm zawył od zachodu,
Z żaglowca nie zostało nic - no, może beczki dwie.

Hej, chłopcy, trzeba wiedzieć wam, na morzu żywot ciężki,
Tu często burza albo sztorm nie patrzy noc, czy dzień.
Lecz gdy już pokochacie to - zostanie wam na wieki.
Tak mawiał stary bosman Jim, wpatrzony w morza cień.

Hej, chłopcy wraz, ciągnijcie za ten fał -
Tak stary bosman Jim się drze, gdy z rufy ostro dmie,
Gdy jednak przyjdzie noc, pod pokład każdy gna,
By słuchać, jak ten bosman Jim przygody chwali swe.

Hej, chłopcy a-hoj, niebieskie morze jest,
A wiatr na wantach melodię gra,
A żagle są tak białe”. A później patrząc w gwieździste niebo, zasnęły.



Mary i Kate obudziły poranne...wrzaski Phil’a. Kael spała z głową w basenie/niestety nie udało jej się utopić/. Mary zaś z głową w kępie krzaków. Sven siedział na tarasie i próbował dodzwonić się do Luny. Martin szczuł Yorkiem Phil’a, który próbował wydobyć coś z kosza na śmieci. Diablica wstała, przeciągnęła się i podeszła do Sven’a.
-I co? –spytała z nadzieją.
-I nic. –odpowiedział oschle ryfter.
-Nie martw się! Jak kocha, to wróci. Jak szmata, to rzuci. –powiedziała diablica siadając obok Ryftera. Jemu nie było wcale do śmiechu, wręcz przeciwnie, był zły i smutny. Przyjaciółka położyła głowę na ramieniu przyjaciela i chuchnęła mu w ucho. Sven uśmiechnął się lekko. Diablica odeszła, pozostawiając go sam na sam z jego myślami.
-Piesku! Jeszcze cię nawet nie nazwałam! –zawołała do Yorka, a ten podbiegł do niej, dając Phil’owi chwile wytchnienia.
-Pomogę ci ją nazwać! –zgłosiła się od razu Claire. Potem podeszli też Mary, Martin, Sven i przerażony Phil.
-Nazwij go Jajożerca! –powiedział Phil.
-Nie, to już lepiej Terminator! –wykrzyczał Martin.
-A może tak...Mysz? –podsunęła Mary.
-Ja tam bym wolała coś innego. –powiedziała diablica z przekąsem.
-No to może Shogun?! –rzuciła Maria.
-Tak! To jest to! Nazwę go Shogun! Maria! Jesteś genialna! –wrzeszczała diablica. Wtedy na podwórku pojawiła się dziewczyna, z włosami w kolorze ciemnego blądu i ciemno niebieskimi oczami. Wszyscy spojrzeli na nią, nie mieli pojęcia kim jest.
-Patti! –wykrzyknęli jednocześnie Kael i Sven.
-Znacie ją? –spytała Claire
-Jasne, że tak. –odpowiedział Sven, próbując utrzymać równowagę, bo biegnąca do Patti Kael, popchnęła go.
-Ten wdzięki, ta bystrość, te piękne oczy, cudowny uśmiech, zgrabne nogi, se*sowny tyłek, no ale dość już o mnie, co tam u ciebie? –diablica, objęła Patti ramieniem. A ta uśmiechnęła się nieznacznie. Była wyraźnie zawstydzona, miała zamiar spotkać się tylko z przyjaciółką. BS natychmiast pojęła, dlaczego dziewczyna się tak zachowuje.
-Patti droga, czas nie krótki nie piliśmy razem wódki, weź butelkę no i w drogę bo doczekać się nie mogę, a że czekam tu z przymusu przywieź kratę spirytusu. –wyrecytowała Blacky, by zachęcić Patti do rozmowy. Wtedy przed Kael i Patti stanął Phil.
-Poszła baba do apteki, by wykupić sobie leki. A że trochę ślepa była, no to viagre se kupiła, gdy połknęła pliczek cały to jej cy*e zesztywniały. –tym razem Phil powiedział wiersz, Patti cała się zarumieniła.
-Krzesłem go! Krzesłem! –wrzasnął Sven, waląc Phil’a po głowie stołem.
-Eee...Sven, to był stół bilardowy. –powiedziała oszołomiona Patti.
-A co tam, ten k*etyn i tak to przeżyje! –powiedziała Claire.
-Kocham Cię w locie na płocie w samolocie po robocie i przed, jak kret, jak Szwed, jak Motorhead i jak stary babciny pled, jak Jima-Ted, jak Flinstona - Fred. –Phil podniósł do góry głowę i spojrzał na Marie, a ta przywaliła mu kuflem od piwa.
-Dobranoc. –powiedziała tylko. A Phil padł jak zabity. Patti aż podskoczyła.
-Nie martw się. To normalne. Niestety on zawsze to przeżywa. –powiedziała Kael, prowadząc przyjaciółkę do buszu, gdzie były porozstawiane stoły. Patti Poszła tam z Blacky i Mary, a Kate na chwile została ze Sven’em, który trzymając komórke gorączkowo nad czymś myślał.
-Nad czym tak myślisz? –zapytała
-Chce przeprosić Lunę, w sms’ie. Podpowiedz mi, co mogę napisać? –dopytywał się Sven.
-No cóż, może napisz tak. Zachowałem się jak: zwierze, wredna menda, złośliwa i głupia gadzina, baran. Ale teraz już będę grzeczny. –podyktowała Kate, a Sven to wszystko wysłał.
-Co?! No nie! Kael! Ja cię zabije! –wydarł się i rzucił w pogoń, za roześmianą i uciekającą diablicą.
-Ej! Przestańcie! Big Laden patrzy! –wydarł się Phil, którego ocuciła Patti.
-Tobie chyba w mózgu, chomiki grają w ping ponga. –powiedziała kpiąco Mary. Phil się obraził i przestał się w ogóle odzywać. Tymczasem Sven cały czas ganiał Kate.
-Zjem byle co, może być voodka. –powiedziała olewająco Blacky.
-Ale voodke się chyba pije? –zapytała coraz bardziej rozbawiona całym tym cyrkiem Patti.
-No tak. Kael! Zrób mi sałatkę warzywną! –wrzasnęła BS, podstawiając nogę Sven’owi.
-No dobra, to kto pójdzie po ziemniaki? I groszek? I Kukurydze? No i po Jabłko? –spytała Kael, wyciągając z kieszeni podręczny zestaw do gotowania. Martin zgłosił się na ochotnika, więc jego wysłali po zakupy. Maria tymczasem, czesała swoje lisy.
-Maria, moja droga, porozmawiaj ze mną, przecież wiesz, że Paris kocham tylko w marzeniach, a ciebie na serio. –rzucił Phil, czołgając się w strone Marii.
-Przestań! Wyglądasz jak pomidor z wrodzoną wadą mózgu! –krzyknęła Maria. Phil posmutniał.
-Nie martw się Phil, w twoim życiu są 2 dobre rzeczy. Jedna z nich to wynik testu na AIDS –rzuciła pocieszająco Kael. Wszyscy czekali aż Martin przyniesie zakupy, by Kael mogła zrobić swoją słynną sałatkę z buraków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaelsy
Miłośnik Guacamole



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najczerniejszej Odchłani Piekła

PostWysłany: Pią 17:03, 21 Paź 2005    Temat postu:

Martin wrócił z zakupami przy okazji przyprowadzając jeszcze Lunę, którą spotkał w jednym ze sklepów o tematyce ‘komiksowej’. Położył zakupy na stoliku i odszedł w poszukiwaniu przyjaciół. Sven ujrzał Lunę, gdy Kael fuknęła ogniem obok jej głowy. Wszyscy śmiali się z tego, bo tak naprawdę w krzakach za Luną siedział Phil, który oberwał ognistą kulą i wyskoczył z krzaków z płonącymi spodniami.
-A o to przed państwem! Kretyn pochodnia! –wykrzyknęła Kael, dławiąc się ze śmiechu. Jednak Luna, nie lubiła gdy ktoś znęca się nad zwierzętami, a zwłaszcza, gdy zwierzęta są jej przyjaciółmi. Podeszła do Kael i uderzyła ją w twarz, w oczach diablicy zapłonęły iskierki zemsty. Nikt nie znał Kate od tej strony, jej oczy zrobiły się czerwone jak krew. Usta przybrały wyraz piekielnego wstrętu. Kael podniosła dłoń.
-Kael! Nie rób tego! –krzyknęła Mary, wiedziała co jej siostra chce zrobić. Jednak Kaelsy już nie słuchała, nie była już tą miłą diablicą, którą znali. W jej żyłach zapłonęła szatańska krew. Ukazała się ciemna strona Kate. Uderzyła Lunę tak mocno, że ta odleciała kilka metrów i odbiła się od drzewa jak piłka. W oczach Kael tliły się ogień. Diablica szła powoli w strone podnoszącej się Luny. Sven stanął przed nią.
-Kael, uspokój się. Wiem, że cię skrzywdziła. Nie możesz jej zabić, każdy ma prawo się pomylić! –błagał Sven, jedna Kael spojrzała na niego wyniośle i z pogardą, odepchnęła i dalej szła w kierunku Luny.
-Wybacz Kael! –krzyknął Sven i postrzelił diablice w ramie z UZI, które kiedyś jej zabrał. Diablica krwawiła, ale to nie była zwykła krew. Krew szatanicy była jakby przeźroczysta mieniła się wszystkimi kolorami, zaczynając od czarnego, a kończąc na czarnym. Sven podbiegł, do upadającej diablicy i położył jej głowę na swoim kolanie, diablica spojrzała na niego z zawiścią i zemdlała z wyczerpania. W Marie wstąpił gniew, ogromny gniew. Jej własny brat postrzelił osobę, którą ona uczyła BSBODA, osobę z którą mogła zrobić wielkie BOOM! Maria odciągnęła brata od Katley i uderzyła go w brzuch, Sven zgiął się w pół i spojrzał wrogo na siostrę. Nie śmiał jej uderzyć, zmienił się, to życie bardziej mu odpowiadało. Jednak Maria jeszcze się nie wyżyła. Sven dostał z kolana w szczękę, później jeszcze kilka ciosów w twarz i Maria dała sobie spokój, wiedząc, że brat nie ma nawet pojęcia, za co dostał. Phil nadal latał jak oszalały, bo teraz paliły mu się ubrania i zaczynały palić włosy, Mary zasadziła mu kopa, a ten wpadł do basenu.
-Trzeba zabrać ją do szpitala! –krzyczała rozpłakana Claire. Sven wziął Kael na ręce i zaniósł do samochodu, później wrócił po Lunę i Phil’a. Wszyscy wsiedli do samochodu, a za kierownicą usiadła...Paris Hilton! Nie było czasu na kłótnie, Kati się wykrwawiała, ale nikt nie chciał usiąść obok Paris, zrobiła to Claire i zaczęło się.
-Ruszaj! –wrzasnęła Claire
-Chwileczkę, poprawiam makijaż. –odpowiedziała spokojnie Hilton.
-Jazda! Ty wytapetowania laluniu! –ryknęła Claire
-Dobra! Nie drzyj się na mnie! –odpowiedziała Paris i ruszyła, potrącając 3 przechodniów.
-Zrób coś dla nas, wystaw głowę przez okno! –zawołała Claire
-Po co? –spytała zdziwiona lalunia.
-Utleń swój mózg! A przepraszam, ty go nie masz! –znowu krzyknęła Claire.
-Uważaj co mówisz! Bo! Bo! –jąkała się lalka.
-Grozisz mi, ty durna krowo?! –Claire uderzyła P.H. w twarz, a w miejscu uderzenia pojawiła się wielka śliwa.
-O żesz ty w mordę jeża! –rozpłakała się tapeciara.
-Zamknij kopare! I dodaj gazu! Moja siostra się wykrwawia! –wrzeszczała opętana Claire.
-Jeśli umrze, to cię zabije! –krzyczała Mary, Sven’owi do ucha. Kael zawyła z bólu, gdy Nika przypadkowo ucisnęła jej ramie.
-Czy wiesz czemu Kael tak wyje. Gdy traci swą szatańską moc?! –zafałszował Phil.
-Zaraz ci pokaże, dlaczego! –krzyknęła Maria, robiąc mu pięścią wgniecenie w twarzy. W samochodzie było dość ciasno, ponieważ zmieściło się tam 2 pajaców/Phil i Paris/, 3 ryfterów/Sven, Maria i Mary/ oraz Blacky, Nika, Luna, Claire, Martin i do tego pół martwa diablica a także 2 psy i prezenty.

***

Gdy dojechali do szpitala św. Ziuta w Dolinie K*etenów, Sven wyciągnął martwą diablice z wozu i zaniósł ją na łojom.
-To znowu wy? –spytała lekarka, patrząc na grupę.
-A co pani tu robi, myślałam, że pracuje pani w Łajomi. –powiedziała Claire.
-Chyba w Dojom mi. –powiedział Phil.
-Chyba tobie! –wrzasnęła Maria.
-Chyba chodzi wam o Miami. –powiedziała spokojnie Blacky.
-Pracowałam, ale już nie pracuje. Co tym razem? Ciąża, coś złamanego? –znów spytała lekarka.
-Diablica nam umiera! –wykrzyczała Claire, załamana.
-Spróbujemy coś poradzić. Nie zawsze wszystko się udaje. Ale ja udaje, że jestem lekarką, bo tak naprawdę jestem weterynarzem. –powiedziała, uśmiechając się pobłażliwie. Wszystkim opadły szczęki.
-To pani zajmie się Phil’em! A my poszukamy innego lekarza, dla Kael! –ryknął Sven.



Phil został z lekarką, a reszta poszła do windy.
-Winda! Winda! –darła się Paris, gdy wszyscy wjechali windą na górę, a ona została.
-Co za głupia podróba lalki Barbie! –powiedziała Mary ze wstrętem.
-Kael, oddychaj. Nie rób mi tego. Jestem za młody, żebyś umarła! –jęczał Sven, trzymając w rękach zakrwawione ciało przyjaciółki. Claire niespokojnie patrzyła, na nie równomiernie poruszającą się klatkę piersiową siostry i ciężko wzdychała.
-Nie wzdycha, bo ogłuchnę. –powiedział Sven.
-Svenio uszy ma za duże, łbem potrząśnie, zrobi burze. –usłyszeli cichy szept przyjaciółki i zobaczyli diabelski uśmiech na jej twarzy. Kael zeskoczyła z rąk Sven’owi.
-Kaelsy, ty żyjesz. –wydobył z siebie ryfter i spojrzał w lśniące, zakrwawione oczy diablicy.
- Życie to przewlekła choroba rozprzestrzeniająca się metoda stosunków se*sualnych, a kończąca się śmiercią. –odpowiedziała spokojnie diabliczka, przytulając roztrzęsioną Claire.
-Tak bardzo się martwiłam. –powiedziała smutno Claire.
-Nie było potrzeby. W następnym wcieleniu byłabym sobą. –odpowiedziała diablica.
-Przestań żartować! Naprawdę się martwiliśmy! –wrzasnął Sven, a diablica podskoczyła.
-Łooo, strasznie się cieszę. Trzeba było we mnie nie strzelać! –teraz diablica krzyczała.
-Zabiłabyś Lunę! –odwrzasnął ryfter.
-A co to? Życie i tak jest za ciężkie, żeby przykładać do niego wagę. –odpowiedziała, już bardziej spokojnie.
-Nie filozuj, to nie na twój móżdżek. –zażartował ryfter.
-Ja przynajmniej coś pod blachą mam. –zakpiła zdenerwowana szatanica.
-Że niby ja nie mam?! –ryfter też się zdenerwował.
-Masz, skorupkę od orzecha. –odpowiedziała, tym razem Claire.
-Ja ci zaraz dam! –Sven podniósł rękę na Claire, zanim jednak zdołał zadać cios, Kate stanęła przed Claire. Ryfter po raz kolejny spojrzał w oczy swojej przyjaciółki, nie mógł jej uderzyć, po prostu nie mógł. Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Kaelsy chciała wracać, jednak Sven nie chciał nawet o tym mówić.

***

Po kilku godzinach, jednemu z lekarzy udało się zaszyć dziurę w ręce Kael. Wszyscy zostali zbadani i opatrzeni. Paris właśnie się malowała, co prawda robiła to odkąd przyjechali, czego Maria już nie mogła znieść, wyrwała jej szminkę i wsadziła w......nos. Hilton zaczęła biegać w kółko, nie wiedząc co robić.
-To zamach na moje życie! Oni chcą mnie zabić! –wrzeszczała jak opętana.
-Jakbyś zgadła! –ożywiła się Maria, złapała blondynę za włosy, zamachnę się nią kilka razy i podróba lalki Barbie wyleciała przez okno. Maria z zabójczym uśmiechem, powalającym nawet najprzystojniejszych lekarzy na kolana ruszyła do windy, gdzie wszyscy już na nią czekali. Kael była jeszcze pod wpływem narkozy przez co zaczęła majaczyć.
-Kocham cię, Sven. –pocałowała Sven’a w policzek.
-Kocham cię, Martin. –pocałowała Martina w policzek.
-Kocham cię, Blacky. –chciała pocałować Blacky w policzek, ale Blacky się odsunęła i diablica wyrżnęła łbem w ścianę windy.
-Co? Co się stało? –ocknęła się nagle.
-Ciele trampkiem w łeb dostało. –zażartowała Mary.
-To całkiem możliwe, czuje się jakbym z*arała marichuane. –odrzekła Kael.
-Ty chyba nie ćpasz? –przestraszył się Sven.
-Nie, jeszcze nie. –odpowiedziała chłodno szatanica.
-I nie będziesz. –powiedział rozkazująco Martin.
-Łaaa! Żyj krótko, umrzesz młodo, będziesz ładnym trupem. –zakpiła w odpowiedzi Kate.
-Koperniec! Wstrzymaj ziemie! Ja wysiadam! –wrzasnęła Claire, nie mogąc słuchać i durnych kłótni.
-Chyba Koperek? –podsunęła Mary.
-Nie, to raczej był Kopernikus. –rzucił Sven.
-Sam jesteś Kopernikus. To był Kopernik. –odpowiedziała pouczająco Kael.
-A ty skąd wiesz? Przecież ty się nigdy nie uczysz. –spytał Martin.
-Mnie też nauka ciężko idzie. –rzekła smutno Maria.
-Jest na to pewien sposób. –powiedziała tajemniczo Kael.
-No! Nie trzymaj nas w niepewności! Gadaj! –krzyknęła niecierpliwie Mary.
-No więc. Kubek voodki, albo dwa, by nauka lepiej szła! –roześmiała się diablica. Wszystkim patrzałki wyleciały ze statywów.
-No nie gadaj, że dzięki voodce, lepiej idzie ci nauka. –powiedział kpiąco Martin.
-Właśnie, jeśli tak jest, to czemu nie ukończyłaś żadnej szkoły? –wtrącił Sven.
-Jest tego tylko jeden powód. Jeśli Whisky przeszkadza ci w nauce, to skończ z nauką. –prychnęła Kate.
-Pewnie nie lubisz się uczyć. –powiedziała usprawiedliwiająco Claire. Jak zawsze broni siostry.
-Ech. Szkołą to wybryk natury. –uśmiechnęła się olewająco diabliczka. Wyszli przed szpital i powsiadali do samochodu.
-O chole*a! Zapomniałam! –wykrzyknęła Kael i otworzyła bagażnik, z którego wyszła Patti. Siedziała tam już prawie 2 dzień.



Patti spokojnie wyszła z bagażnika, jej włosy rozwiał jesienny powiew wiatru. Kate strasznie się nudziło, podskakiwała wokół Sven’a, śpiewając piosenki.
-Kto się chociaż raz zakocha, ten na pewno o tym wie. Nie należy pytać panny, czy całować ją czy nie. –nuciła Kael
-Uspokój się. –powiedział Ryfter.
-Jeśli kochasz, nie pytaj o wiek. Jeśli kochasz, to kochaj ile chcesz. Jeśli kochasz, to całuj nie raz. Bo jak już kochać to na pełen gaz! –denerwowała Ryftera, swoją piosenką.
-Cicho bądź! –burknął.
-Umówiłeś się z dziewczyną, taką piękną niczym cud, po minucie już wiedziałeś, że ma usta niczym miód! –Kaelsy nie przestawała śpiewać, cały czas jej się nudziło, a denerwowanie Ryftera było teraz jej ulubioną rozrywką. Luna nie mogła wytrzymać ze śmiechu, patrząc na męczącą Sven’a diablice.
-Kael! Albo natychmiast zamilczysz! Albo sprzedam ci porządnego kopa w 4 literowy zad! –ryknął Sven, a diablica posmutniała.
-Tak się składa, że „zad” jest na 3 litery. –powiedział Martin i uśmiechnął się do Kate, której od razu poprawił się humor. Wtedy z szpitala wyleciał rozświergolony Phil.
-Posadzić prezydenta na tronie elektrycznym! –wykrzyczał.
-Dobrze się czujesz? –spytała Blacky, pukając się w czoło.
-Lepiej niż zawsze. –odpowiedział, cały czas się uśmiechając.
-On zawsze był wariatem. –skwitowała ponuro Kael.
-Co ty się tak cieszysz? –spytała Maria.
-Uwolniłeś piwo z puszek, czy co? -spytała ironicznie Claire.
-Będę matką...-powiedział dumnie.
-Że co? –spytał Sven krztusząc się ze śmiechu.
-Chyba down’a. –Kael uśmiechnęła się ironicznie.
-Może usuń dziecko? –powiedziała Mary.
-Aborcja? Po co? Jestem pedałem. –uśmiechnął się Phil, a wszyscy faceci od niego odskoczyli.
-A nie mówiłem? Zawsze na mnie leciał! –krzyknął Martin.
-Widzisz, jaki jesteś pociągający? Nawet frajerzy na ciebie lecą. –Kate dalej ironizowała.
-Chcesz przez to powiedzieć, że coś do mnie czujesz? –zapytał przerażony Martin.
-Miłość to głupie uczucie, zaczyna się na ustach, a kończy się na *upie. –odpowiedziała smutno Kael.
-Dlaczego tak mówisz? Ktoś zrobił ci krzywdę? –spytał Sven z nutą troski w głosie.
-Chodźcie! Musimy uwolnić mrożone truskawki! –wrzasnęła Kael, udając, że nie słyszała pytania przyjaciela.
-Kael, odpowiedz. –powiedział stanowczo Ryfter, przytrzymując diabliczke za ramie.
-Nie mam na co. –diablica wyrwała się z uścisku Ryftera i wsiadła za kierownicę samochodu.
-Tym razem ty, jedziesz w bagażniku. –rzuciła Patti i wepchnęła Phil’a do bagażnika.
-Ja jestem w ciąży! –wrzeszczał.
-I co? Poronisz, to będzie jednego frajera mniej. –odrzekła Maria.
-Przepraszam, że się w ogóle urodziłem! Więcej się to nie powtórzy! –wrzasnął Phil. Wszyscy wsiedli do samochodu, tylko tym razem, prowadziła Kate, bo Paris wyleciała przez okno, a gdy się otrzepała, ponownie zaczęła wołać windę.

***

Po paru minutach jazdy, Kate zatrzymała się przy szkole. Zaprakowała i wysiadła.
-Tutaj urządzimy jamprezke. –uśmiechnęła się demonicznie.
-Co? W szkole?! Nie po to, tyle razy wagarowałam, żeby teraz tutaj imprezować! –wrzasnęła Nika.
-Nie wiesz, że szkoła to największe imperium zła? –spytała złośliwe Katley.
-Co ty znowu wymyśliłaś? –spytał Martin.
-Zupełnie nic, po prostu tutaj znajdziemy coś, czego nie znaleźlibyśmy nigdzie indziej. –powiedziała tajemniczo Kael i wniknęła w wejście do szkoły. Wszyscy ruszyli za nią.
-Kochaj i szalej! Nie pytaj co dalej! –krzyknęła Kael, całując najpierw Martin’a, później Sven’a w policzek. Wszyscy stanęli, jakby im coś mózgi ukradło.
-Kaelsy, czy ty się dzisiaj dobrze czujesz? –zapytała Maria
-Tak jak zawsze. –odpowiedziała spokojnie.
-Czyli nie bardzo. –powiedziała Blacky.
Wszyscy ruszyli w strone dużej sali gimnastycznej, z kieszeni Katley coś wystawało, Sven utkwił wzrok w tajemniczym przedmiocie.



Gdy dotarli do dużej sali, zobaczyli kilku nauczycieli.
-Gdy widzę nauczyciela, zaczynam wątpić w inteligencję człowieka. –powiedziała ponuro Katley.
-Spokojnie, damy rade. –powiedział Phil i poklepał Kate po plecach.
-Jeszcze raz mnie dotknij, to ci z *aj zrobię zatyczki do uszu! –powiedziała diablica przez zaciśnięte zęby. Jeden z nauczycieli podszedł do nich.
-Witajcie...Jesteście tu nowi? Przyszliście się pouczyć, po to właśnie jest szkoła. –powiedział uśmiechając się jak wypłosz.
-Nie zgadzam się, bo Szkoła to społeczny zakład karno-opiekuńczy łączący analfabetów. –odpowiedziała ironicznie Mary.
-No tak, wiecie przynajmniej, co robi się w szkole? –spytał już trochę mniej uśmiechnięty.
-Ej, dziadziu skończ te przebieranki, przecież wiem, że to ty. –powiedziała zadziornie Kael.
-A gdzie są łosie? –zapytał Brodie, zdejmując przebranie.
-Eee, łosie? –zdziwił się Sven.
-Łosie są na Łosiedlu...-odpowiedział Martin.
-Dobra, możemy zaczynać. –powiedział Brodie i zaprowadził ich do reszty ‘nauczycieli’
-Łaa! Lusine! Talka! Jak dawno was nie widziałam! –wrzasnęła diablica po chwili i rzuciła się kumpelką na szyję.
-Co się cieszysz? Jak grabarz na pogrzeb? –spytał uśmiechając się Lord_Mike.
-No to wszyscy jesteśmy w kupie. –powiedział jeszcze bardziej uradowany Phil, rzucając się na szyję Lord’owi_Mike’owi.
-Też się cieszę, że cię widzę. –odpowiedział spokojnie.
-Uważaj, on jest pedałem. –powiedział ostrzegająco Martin, Lord_Mike zrzucił z siebie Phil’a wprost do kosza na śmieci. Wtedy Claire wyjrzała przez okno.
-Patrzcie, jadą 2 rowerzyści. –powiedziała.
-No i co? –zapytał ponuro Sven.
-To, że 2 też ma kiełbasę. –dopowiedziała Nika.
-Zamknijcie się w końcu! Moje dziecko chce spać! –wrzasnął Phil.
-To ty się zamknij! Bo jak ci toporne pirdolkiem to ci szczęka wypadnie. –diablica była coraz bardziej zdenerwowana.
-Ale w koło jest wesoło, gościu dostał petem w czoło. –uśmiechnęła się Nika, która cały czas wyglądała przez okno. Phil podszedł do Niki i wyszczerzył swoje długie, czarne, kręcone zęby...
-Fajne masz pomarańczki...-powiedział.
-Świnia! –dostał w pysk.
-Bąbelki...-nie zwrócił na to uwagi.
-Matoł! –znowu dostał w pysk.
-Niech zgadnę...silikoniki...bardzo je lubię! –krzyknął rozweselony.
-Powiem wszystko Sven’owi! –wypchnęła matoła przez okno.
-On się zachowuje, jak ci faceci, co szli w piekle przez pole minowe i wymachiwali rękami na 2 km –skwitowała Key.
-Dziewczyny są jak gwoździe, zawsze stuknięte. –powiedział Brodie, a wszyscy faceci zaczęli się śmiać.
-Są stołki i taborety, ludzie i parapety, ale żeby się klamką urodzić? –skwitowała Kael i teraz wszystkie dziewczyny ryknęły śmiechem.
-Key, mogę cię prosić na słówko? –spytała Patti i odciągnęła diablice od reszty.
-No to o co chodzi? –spytała zdezorientowana diablica.
-Co to jest? Zarośnięty, spocony, czerwony i lata między majtkami? –spytała nagle Patti
-Jak to co? Bosman! –odpowiedziała radośnie Katley.
-Ach...dzięki, już myślałam, że nigdy nie rozwiąże tej zagadki. –odetchnęła Patti.
-Ależ proszę bardzo. –odpowiedziała Kael i wróciła do towarzystwa.

***

Po kilku minutach wędrówki, zakręconym labiryntem piwnic w szkole, grupa zatrzymała się przed wielkimi czarnymi drzwiami.
-Co to takiego? –spytał Sven.
-Jak to co? To są wrota Piekieł. –odpowiedziała złowieszczo Kael.
-Więc to w szkole można znaleźć Piekielne Wrota? –Mary zadała retoryczne pytanie, nie musiała dostawać odpowiedzi, bo dobrze wiedziała, że tak jest.
-Chyba nie powiesz, że...-zaciął się Ryfter.
-Właśnie to powiem, idziemy w odwiedziny do Piekieł. –uśmiechnęła się szatańsko.
-Ale tu jest zagadka. Jakiego koloru jest czerwona parasolka? –przeczytała Talka
-No i właśnie, te zagadki są durne i podchwytliwe...-powiedziała Kael.
-I co zrobimy? –zapytała Blacky.
-Musimy odpowiedzieć, na 6 zagadek, wymyślonych przez 5 panów czeluści. Ale to nie wszystko, będziemy musieli wykonać 3 tajemnicze zadania. –powiedziała diablica.
-Ale ta zagadka jest dla mnie za trudna. –powiedziała Nika.
-A harcerz taki gapa....już ci niosą suknie z welonem. –śpiewał Phil, który właśnie dołączył do grupy i wyrżnął łbem o kant piłki.

I już pisze następną część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marianna
Wchodzenie w WD



Dołączył: 18 Paź 2005
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Delta

PostWysłany: Pią 17:13, 21 Paź 2005    Temat postu:

No pisz pisz czekam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaelsy
Miłośnik Guacamole



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najczerniejszej Odchłani Piekła

PostWysłany: Pią 17:43, 21 Paź 2005    Temat postu:

Cała grupa myślała nad zagadnieniem, nawet Nika zdawała się myśleć. Mieli coraz mniej czasu, zegar tykał, a oni jeszcze do niczego nie doszli.
-Kate, mówiłaś, że zagadki są podchwytliwe, prawda? –spytała Mary
-Bo tak jest, to najprostszy sposób rozumowania diabłów...-odrzekła Kael.
-Więc, jeśli pytanie jest jakiego koloru jest czerwona parasolka...-myślała Claire.
-To może oznaczać: „Jakiego koloru jest parasolkowa czerwień! –wykrzyknęła Patti.
-Jesteś genialna! –rzuciła diablice i wystukała ogonem w litery „P. A. R. A. S. O. L. K. O. W. E. G. O.” I wtedy I wrota piekieł otworzyły się, buchnęła para dymu i grupa znajomych ruszyła do następnych drzwi, niestety tym razem dostali zadanie.
-„Para przyjaciół musi się znaleźć, by do następnych wrót drogę odnaleść.”-odczytała Blacky. Wszyscy spojrzeli po sobie.
-Ale tutaj nie ma pary przyjaciół. –powiedziała smutno Mary.
-Para, to chłopak i dziewczyna, ale u nas...raczej dziewczyny przyjaźnią się z dziewczynami. –powiedziała Claire.
-Phil i Martin niech idą...-rzuciła diablica.
-CO?! –krzyknął Martin.
-No co? Phil jest w ciąży, może dadzą się oszukać, że to dziewczyna. –prychnęła Kaelsy.
-Ja z nim nie ide! –krzyknął Martin i usiadł na kamieniu.
-Uważaj, to paloący się węgiel. –uśmiechnęła się złowieszczo diablica.
-Ała! Czemu od razu nie mówiłaś?! –krzyknął Martin zeskakując z kamienia.
-Nie pytałeś...-odpowiedziała.
-Kael...-odezwał się po cichu Sven.
-Czego?! –ryknęła. Wtedy wszyscy spojrzeli na nią i Sven’a.
-Mamy pare przyjaciół. –uśmiechneła się Mary.
-Co? –spytała zaskoczona diablica.
-Ty i Sven. –rzuciła krótko Blacky.
-O nie, nie, nie, nie! –krzyknęła.
-Zrób to dla mnie, Kael –powiedziała Claire.
-Dobrze, dla siostry wszystko...-odpowiedziała spokojnie. Sven i Kaelsy położyli swoje dłonie na kamiennych głazach, a nad nimi pojawił się napis.
-„Jeśli chcesz iść dalej z przyjacielem, zaśpiewaj mu pieśń, ale ma być ładna, by coś mu w sercu zabiło” –przeczytała Mary, jeszcze bardziej zmartwiona.
-Przecież ona nie umie śpiewać...-powiedziała, prawie płacząc Patti. Kaelsy pstryknęła palcami i została ubrana w czarną, błyszczącą skórzaną suknie, a uczesana była w kok.
- Ofiarę złóżcie z głupiej kozy
Co sama sobie winna jest
Myślałam jakoś się ułoży
Lecz między mity to muszę włożyć

Kogo chcesz czarować
Skoro serce masz na wierzchu
Już straciłaś głowę
Dostrzegamy to bez przeszkód
Nie wstydź się to piękne
Poczuć nagle miętę
I mieć w głowie pstro

Co to to nie
Ani słowa a sio
Co z tego każdy się dowie o o
Nie powiem że pokochałabym go

To jakiś banał lat przybywa
A serce coraz głupsze
Mój rozum krzyczy weź się w karby
Lecz serce głuche gdy się uprze

Wzbraniasz się nieszczerze
Uczuć nie potrafisz wyznać
Nas tym nie nabierzesz
Co dopiero zaś mężczyznę
Popatrz prawdzie w oczy
On Cię zauroczył
Kochasz go go go i już

Co to to nie
Ani słowa a sio
Ty wiesz on też
Kocha cię kochasz go
Na pewno nie powiem że kocham go
Poczekaj stań bez dwóch zdań
Kochasz go

Co to to nie
Ani słowa a sio
Nie powiem że pokochałam
Już dosyć hec to nie grzech kochasz go
Cichutko więc powiem że kocham go –zaśpiewała spokojnie Kael.
-To było piękne, Kaelsy. –w oczach ryftera coś się zaszkliło, a kolejne wrota się uchyliły.
-Chodźcie. –rzuciła Katie i weszła do kolejnego tunelu, nie zwracając uwagi na ryftera.
-Fałszowała. –rzucił Phil
-To może ty coś zaśpiewasz? –podsunęła Mary.
-Dobra. Słuchajecie. Trzech synów matka miała, trzech synów matka miała, 2 słynęło z mądrość...
-A trzeci Phil się nazywał i poszedł do łączności. –dorzuciła Kael.
-Dokładnie, ale ty go dobrze znasz Kael –parskneła śmiechem Blacky.
-Kael, zaczekaj. –rzucił Sven.
-Zmień siebie, zanim zmienisz ten świat! –zaśpiewała Kael i przyśpieszyła kroku.
Staneli przed 3 wrotami, wielkimi i czarnymi, z czerwonymi zawiasami.
-Drzwi Belzebuba...będzie źle... –prychnęła szatanica.
-Uda nam się, bo fajna laska z ciebie jest. –powiedział Phil i wyszczerzył swoje długie i kręcone zęby.
-O, naraszcie umyłeś zęby, fagasie. –rzuciła ignorująco diablica.
-Nie, tylko zmieniłem proteze. –uśmiechnął się.
-Szkoda, że jeszcze nie robią protez mózgu, każdy plastik, byłby lepszy od tego, czego ci brakuje pod blachą. –odpowiedziała złośliwe Kaelsy
-Sprawdźmy jaka jest następna zagadka. –powiedział Martin i ruszył w strone wrót.
-Uważaj na...
-Aaaaaaaaa! –Martin wpadł w dziure.
-...zapadnie. –dkończyła Kael.

Co ich jeszcze czeka? To dopiero w następnym odcinku.
Przepraszam, że odcinek jest głupi, ale mam doła...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marianna
Wchodzenie w WD



Dołączył: 18 Paź 2005
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Delta

PostWysłany: Pią 17:55, 21 Paź 2005    Temat postu:

Odcinek bardzo fajny.
Parsknełam śmiechem.
Eh te drzwi takie dziwne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maria
Administrator



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:02, 21 Paź 2005    Temat postu:

Ja cem więcej bo mi sie nudni jak nic jo nie czytam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaelsy
Miłośnik Guacamole



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najczerniejszej Odchłani Piekła

PostWysłany: Sob 9:59, 22 Paź 2005    Temat postu:

Maria, ty to potrafisz zadziwić swoim komentem. Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maria
Administrator



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:16, 22 Paź 2005    Temat postu:

Wiem Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaelsy
Miłośnik Guacamole



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najczerniejszej Odchłani Piekła

PostWysłany: Śro 7:51, 02 Lis 2005    Temat postu:

ŁAAAA! Ale nie wiem, kiedy coś dalej napisze...Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Patti
Wchodzenie w WD



Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pią 14:22, 04 Lis 2005    Temat postu:

Czemu? Patti chcieć przeczytać ,,Nową Erę"!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maria
Administrator



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:26, 04 Lis 2005    Temat postu:

JA CHCE WIENCEJ!!! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dex
Zwykły człowiek



Dołączył: 04 Lis 2005
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:02, 04 Lis 2005    Temat postu:

Ja też chce więcej! Pisz Kael! Pisz!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kaelsy
Miłośnik Guacamole



Dołączył: 30 Sie 2005
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najczerniejszej Odchłani Piekła

PostWysłany: Pią 21:24, 04 Lis 2005    Temat postu:

<--- Shoguś, moja kochana psinka! Very Happy Nie wiem kiedy coś napisze, chce komentów z cycatami!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Delta state Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin