Black Star |
Wysłany: Nie 13:42, 30 Paź 2005 Temat postu: |
|
OK.
To jest wszystko, co powstało przed październikiem 2005.
TU.
Tu są odcinki, które były publikowane na starym forum:
(Kaelsy wyjmuje Jeppa z kieszeni)
(wszycy się gapią)
Kaelsy: NO CO???
Sven II: Co ty jeszcze masz w tych kieszeniach?? (sprawdza mi kieszenie)
Kael: Ej!! Nie obłapiaj mnie! (wyciąga z kieszeni bazooke)
Sven II: Sorry, sorry...co tak drastycznie??
Kael: Nerwy mnie poniosły...
Maria: (wsiada do jeepa) no to jedźmy już...
Kael: (wsiada) no to jedziemy...(włącza silnik)
Sven II; Zapnijmy pasy...
Kael: Pasy?? Wiedziałam, że o czymś zapomnieli w tym aucie...
Sven II i BS: COOOO??????
Kael: No to jaaaaazdaa (jedziemy 180km/h)
BS: Zwolnij!
Kael: Co?!
Sven II: Wolniej!!
Kael: Dobra!! (przyśpieszam do 200km/h)
(na droze Phil łapie stopa)
Maria: Stój!!
Kael: (hamuje, a Sven II wypada przed samochód) mówiłam! zapinaj pasy!!
A TO JUŻ NOWY:
(Wszyscy wybiegają)
Maria: Żyjesz, Sven?
Kaelsy (wściekła): Sven! Czemuś nie zapiął pasów? Wiesz, że ja mogłam za to mandat dostać?
Sven II (podnosi się z ziemi): Ale sama mówiłaś, że nie ma pasów w tym samochodzie!
Kaelsy: Ja tak mówiłam? Ależ skąd!
Sven II: Ale... .
Kaelsy (grozi mu palcem): Nie kłóć się z diabłem!
Phil (śmieje się): He, he! He, he!
Maria (do Phila): A ty, weź się nie śmiej! Co ty sobie wyobrażasz tak po prostu zwiewając?
Kaelsy: I w dodatku ukradłeś nam voodkę!
Phil (zdumiony): Voodkę?
Kealsy: No, voodkę. Voodka to taki przeźroczysty napój, co pomaga na krążenie.
Phil: Wiem, co to jest voodka! Ale ja jej nie brałem.
Kaelsy: Nie brałeś?
Phil: Nie.
Kaelsy (lament tragiczny): O laboga! Ukradli mam voodkę! Och, czemuż mnie to spotyka?
Maria: To trzeba zorganizować poszukiwania voodki!
Phil: Ja mogę poszukać. Jestem dobrym detektywem.
Wszyscy (ironiczny śmiech): Hahahahhahahah!
Phil (obrażony): Ej, jak wy tacy jesteście, to ja idę do lasu.
Sven: To idź.
Phil: Idę, i niech mnie mastodonty zagryzą.
Kaelsy: Co?
Phil: Mastodonty!
Ja: Ale mamy dwudziesty wiek, Phil. Mastodonty dawno wyginęły.
Nika: Mamy dwudziesty pierwszy wiek, BS.
Ja: Weź nie czepiaj się szczegółów.
Kaelsy (nadal lamentuje): Oh, voodko ma droga, czemuś mnie opuściła. Tracąc cię, ja chęć do życia tracę, voodko ty moja...
Ja: Nie łam się, Kael. Znajdziemy ją.
Kaelsy (rozpromieniona): Tak, znajdzemy! A w ogóle za kradzież voodki powinni wsadzać do więzienia!
Nika: Ale...
Kaelsy: Co?
Nika: Myśmy tez wcześniej ukradli tą voodkę.
Kaelsy: Weź nie czepiaj się szczegółów.
Ja: Ej! To mój tekst!
Kaelsy: Weź nie czepiaj się szczegółów.
Ja: Ale...
Sven II: Nie kłóć się z diabłem!
Kaelsy: Ej! To mój tekst!
Sven II: Weź nie czepiaj się szczegółów.
Kaelsy: Ale...
Sven II: Co?
Sven: Jajco! (śmieje się) Ja też coś wymyśliłem! Jestem inteligentny!
Kaelsy: Chciałeś powiedzieć: "walnięty"?
Ja: Hahahahahahaha!
Sven: To nie jest śmieszne!
Ja: Wręcz przeciwnie. (nadal się śmieję)
Sven: Przestań!
Maria (do Svena, słodko): Sven zrób coś dla mnie... weź ten młotek...
(Sven bierze młotek)
Maria (kończy): I puknij się nim w łeb parę razy!
Ja (głośny śmiech szaleńca): Buahahahahahehehehehihihi!
Sven (wściekły): Nika, weź coś powiedz tej Blacky! W końcu jesteś jej ciocią!
Nika (zaszokowana): Nie ciocią, tylko siostrą!
Sven: Ja się nie znam na tych waszych rodzinnych sprawach.
Nika (tłumaczy): Sven, kotku, ale to ważne. Ja nie mogę być ciocią Blacky, bo wtedy Blacky była by moją siostrzenicą i moja matka nie byłaby moim ojcem...
Kaelsy: Ha, ha, ha!
Phil: Dlaczego śmiejesz się z jego matki, co nie była jego ojcem?
Nika (wściekła): Jego? Jakiego jego?!
Ja: Zaraz się zabije. (podchodzę do drzewa i walę w nie łbem)
Sven: Co ona robi?
Phil: Udaje dzięcioła.
Sven: Co to jest dzięcioł?
Phil: To taka latająca ryba o pięciu nogach.
Maria: Phil, zamknij się!
Phil: A nie!
(Phil się śmieje)
Maria: A żeby cię... (zabrakło jej słów)...
Sven (podpowiada): Żeby cię mastodont pożarł.
Maria (bez zastanowienia powtarza): Żeby cię mastodont pożarł.
Nika: Skończcie już z tymi mastodontami.
Sven: A co to właściwie jest mastodont?
Phil: Mastodont to taki gadający gad o dwóch głowach i jednym oku.
Kaelsy: Co?
Sven: A mastodont jest większy od dzięcioła, czy mniejszy?
Phil (z niezbitą pewnością): Większy.
Sven: Ale mówiłeś mi przed chwilą, że dzięcioł ma 2 metry wysokości i że jest grubszy nawet od BS...
Ja (wściekle): Co?! Że niby jestem gruba?
Phil: Nie tak, jak mastodont...
Kaelsy: Skończcie już z tymi mastodontami!
Nika: Właśnie! Ja tu mam małe dziecko...
(to mówiąc Nika podnosi Kałacha /dziecko/ za nogi i wymachuje nim nad głową, żeby wszyscy zobaczyli)
Maria: Wiesz, Nika, nie powinnaś wymachiwać dzieckiem.
Nika: E tam. Zrobiłam go to mogę. O czym to ja mówiłam?
Kaelsy: O mastodontach.
Nika: Właśnie, mastodonty... Nie chcę więcej słyszeć tego słowa!
Phil: A co? Masz mastodontofobię?
Nika: Nie! Po prostu nie chce, żeby pierwsze słowo Kałacha to był...
Kałach (dziecinnym głosikiem): Mastodont!
Nika: Co?
Kałach (gaworzy): Mastodont! Massstodont! Masstodontttt!
Nika (wściekła): No i co? Zepsuliście mi dziecko! Teraz was zabije!
(Nika goni Phila)
Kaelsy: Wy jesteście wszyscy walnięci. Powinniście iść do jakiegoś psychiatry.
Maria: Albo przynajmniej do Rozmów w Toku.
Ja: No, bo a udział w Rozmowach w Toku dostaje się kasę.
Kaelsy (oczy jej się świecą): Kasę? A dużo? Starczy na dużo voodki?
Maria i Ja: Tak.
Kaelsy: To idziemy! Chodźcie ludzie (patrzy na Nike), ryfterzy (patrzy na Marię i Svena) i debi*e (patrzy na Philipa).
Ja: CO?
Kaelsy: Idziemy do „Rozmów w Szoku” , żeby zarobić na voodkę.
Nika: Kael, siedziba tego programu jest w Warszawie. A my jesteśmy w Afryce.
Kaelsy: No i?
Ja: To trochę daleko.
Kaelsy: Spoko. Mam tu gdzieś samolot.
(Szuka w kieszeni)
Kaelsy: *holera, nie ma go!
Phil (ironicznie): Poszukaj w drugiej kieszeni.
Kaelsy: Oh, racja!
(Szuka)
Kaelsy: Jest! Jest!
(Wyciąga coś)
Kaelsy: Widzicie? Mówiłam, że mam samolot!
Ja (staram się mówić spokojnie): Kael... to nie jest samolot.
Kaelsy (smutna i wściekła): Jak to nie?! Ale ten gość co mi to sprzedał za kradzione pieniądze na ruskim targu mówił, że to to lata!
Maria (też stara się mówić spokojnie): Bo to lata. Tylko że to nie jest samolot. To rakieta. Kosmiczna. A dokładniej mówiąc wachadłowiec.
Kaelsy: I co? Nie da się tym dolecieć do Warszawy?
Ja: Wszystko się da.
Kaelsy: NO.
Maria: Masz paliwo? Rakietowe?
Kaelsy: Jasne.
(Szuka w kieszeni)
(Wyciąga kanister)
(Podaje Marii)
Maria (zaglądając do kanistra): Kael. To przecież nie jest paliwo rakietowe. To jest po prostu kanister voodki.
Kaelsy: O rany! To dlatego ta voodka co piłam wczoraj tak dziwnie smakowała!
Ja: Zaraz zwariuję.
Phil: To już się stało!
Ja (wściekła): Coś ty powiedział?!
Phil: Nic, przesłyszałaś się.
Ja: Nie rób ze mnie idiot*i!
Phil: Moja zasada – nie rób nic, co już zostało zrobione.
Ja: Coś ty powiedział? Zaraz cię zabiję! Przysięgam na wszystko co ciemne i czarne na tym świecie, że cię zabiję!
Phil: O tak? Chcesz się bić? Więc ja zaraz wyciągnę moją najpotężniejszą broń!
(Phil wyciąga coś z kieszeni)
Kaelsy: Aż się boje pomyśleć, co to za idio*yczna broń.
Phil (rzuca czymś): Idź Pikachu!
Ja: Ja naprawdę zaraz zwariuję.
Sven: Co to jest Pikachu?
Nika: To jeden z Power Rangers.
Phil (wściekły): Nie! To taki pokemon!
Nika: Nieważne.
Phil: Jak to? Pikachu nie ważny? Ja was zaraz...
Kaelsy: Przestań, ty kre*tynie, je obrażać.
Phil: Eh, ta solidarność kobieca...
Wszystkie dziewczyny i SVEN: A co? Masz coś przeciwko?
Ja: Sven, zamknij się.
Maria: Właśnie Sven. Wystarczy, że czytać kobiece magazyny.
Sven: Wcale nie!
Nika: Taa? A co czytałeś ostatnio?
Sven: „Dziewczynę”.
Ja: Naprawdę oszaleję.
Kael: Dość gadania. Czas lecieć. Nika bierz dzieciaki, i lecimy.
Nika: Dzieciaki?
Kael: No, Kałacha i Jatkę.
Nika: Jatka! O rany, zgubiłam ją!
Maria: Zdaje mi się, że Kaelsy więcej lamentowała, jak straciła voodkę.
Nika: Porównujesz moje dziecko, moje dziecko, do butelki voodki?
Kael: Ej! To był cały zapas voodki!
Nika: Dość.
Kael: Racja, czas już lecieć.
(Wszyscy idą do rakiety)
Phil: Chodź Pikachu.
Kael: O nie.To zwierze tu zostaje.
Phil: Nie obrażaj Pikachu.
Kael: Ja mówiłam o tobie.
Nika: Przestańcie. Musimy lecieć.
Ja: Czy ktoś z was umie pilotować rakietę?
Kael: Nie, ale to chyba proste. No wiesz, wciskasz „STOP” jak chcesz zaczął lot i „START” jak kończysz.
Maria (słabo): Chyba odwrotnie.
Kael: Nie. Przecież mówiłam, że kupiłam to na ruskim targu. Ten facet, co to sprzedawał, powiedział, że to była wcześniej kosiarka.
Nika (słabo): Kosiarka?
Kael: Tak, kosiarka. Ale nie martw się. Części zamienne są z kuchenki mikrofalowej.
Nika (prawie mdleje): Kuchenki? Mikrofalowej?
Kael: Tak.
Nika: To bezpieczne?
Kael: Jasne. Są pasy bezpieczeństwa. I dwa spadochrony.
Ja: Ok, to lecimy.
A TERAZ NOWY ODCINEK!!!!
Dedykuję go Marii, za to, że zrobiła niegdyś to forum i za to, że jest.
Mam nadzieje, że Ci poprawi nieco humor.
Przy okazji pozdrawiam serdecznie dwie inne równie wspaniałe osoby - Kaelsy i Mariannę. Jesteście super.
ODCINEK:
(w rakiecie)
Kael: Maria, umiesz pilotować rakiety, co?
Maria: Czemu tak myślisz?
Kael: A nie wiem... Wyglądasz mi na taką...
Maria (wściekła): CO? Wyglądam na taką, co umie pilotować rakiety?!?!
Kael: To był tego.. komplement.
Maria: Niech będzie.
Phil (rozglądając się po rakiecie): Patrzcie! Tu jest jakieś radio! Możemy przez to pogadać z ufolcami!!
Maria (wzdycha ciężko nad głupotom Phila): Nie z ufolcami, tylko z centrum kosmicznym w Huston.
Ja: O! Super! (Biorę radio)
Ja (do radia): Huston, mamy problem...
(Odkładam radio)
Ja: Zawsze chciałam coś takiego powiedzieć.
Kael (o mnie): Ale świr.
Sven: Wołałaś mnie, Kaelsy?
Centrum kosmiczne w Huston (w skrócie CKWH): O co chodzi? Niezidentyfikowana rakieta zgłoś się. Odbiór.
Maria (bierze radio): Tu niezidentyfikowana rakieta. Powtarzam tu niezidentyfikowana rakieta.
CKWH: O co chodzi?
Maria: Chcielibyśmy...
Kael (wyrywa jej mikrofon): Chcemy dolecieć na Uran.
Ja: Na URAN??
Kael: Tak, na Uran.
Maria: Czemu na Uran??
Kael: Bo na Uranie jest dużo takiego pierwiastka uranu. A wiecie, do czego można użyć uranu?
Nika (ponuro): Bo produkcji bomb atomowych.
Kael (radośnie): Tak! Tak!
Ja (podejrzliwie, do Niki): A ty skąd to wiesz?
Nika (zmieszana): A.. tego...
CKWH: Chcecie dolecieć na Uran?!
Kael: Tak. To możliwe?
CKWH: Tak, ale niebezpieczne dla ludzi.
Kael (spogląda ukradkiem na Phila i Nikę): Nie szkodzi. Mamy tu tylko dwójkę ludzi i nawet niezbyt ich lubię.
CKWH: ??
Kael: Więc jak dolecieć?
CKWH: Naciśnijcie czerwony guzik, aby wystartować.
Kael (do Marii): Naciśnij zielony guzik.
Maria: Chyba czerwony.
Kael: Nie, zielony.
(Maria naciska guzik i lecimy)
CKWH: Teraz na wysokości 4999 stóp skręcie na 9.
Kael: Podaj to inaczej! Maria się nie zna na zegarku.
Maria: Nie prawda! Znam się!
Kael: Nie przejmuj się, to żaden wstyd, że nie wiesz !
Maria: Ale ja wiem!!
Kael: Blacky powiedz jej.
Ja: To żaden wstyt Maria. Ale...
Maria (przerywa mi): Mówi się wstyd, Blacky. Mów po polskiemu.
Ja: Ale...
Kael przerywa mi): Maria ma racie, Blacky. To warzne, rzeby poprawnie mufić po polskiemu.
JA: Ale...
Nika (przerywa mi): No, ja tesh tag sondze.
Ja: Ale...
Kael (przerywa mi): Skończ w końcu z tym ale!
Ja: Ale...
Kael (przerywa mi): Bs, upiłaś się paliwem rakietowym, czy co?
Ja: Dacie mi coś powiedzieć?!?!
Maria: No, co????
Ja: Zaraz zderzymy się z tą ogromną asteroidą!
Wszyscy: CZEMU WCZEŚNIEJ NIE MÓWIŁAŚ??
Ja: Ale...
PROSZĘ O KOMY! Z CYTATAMI! |
|